Traktorem w politykę.
18 stycznia 2020 roku przedstawiciele Koalicja Żywa Ziemia wraz z grupą rolników z Polski wzięli udział w marszu „Wir haben es satt!” („Mamy tego dość!”), który już dziesiąty raz został zorganizowany w Berlinie. Sprzeciw wobec rolnictwa przemysłowego i polityki rolnej, która wyniszcza zarówno gospodarstwa rolne, jak i środowisko znowu połączył kilkadziesiąt tysięcy osób.
W tym roku niemal 30 tysięcy rolników, aktywistów i konsumentów maszerowało ramię w ramię domagając się ochrony lokalnej produkcji żywności wysokiej jakości, różnorodności biologicznej, a także efektywnego przeciwdziałania zmianie klimatu.
„Precz z rolnictwem przemysłowym”, „Zwierzęta nie są rzeczą dla twojego zysku”, „Ratujmy pszczoły”, „Glifosat to śmierć”, „Nie ma zgody dla umów CETA i Mercosur”, „Nie chcemy GMO” – to tylko kilka z haseł, które tłum niósł na transparentach.
Te hasła były także umieszczone na 170 ciągnikach, którymi niemieccy rolnicy przyjechali z najdalszych zakątków kraju (wielu pokonując setki kilometrów). Podczas marszu jeździli nimi po centrum Berlina pośród demonstrantów, którzy żywiołowo okazywali im swoją sympatię.
Ze sceny ustawionej przed Bramą Brandenburską przemawiali zaproszeni goście. Jednym z nich – zabierając głos w imieniu europejskich koalicji zebranych w ruchu Good Food, Good Farming, do którego należy także Koalicja Żywa Ziemia – była Maria Staniszewska, aktywistka od wielu lat działająca na rzecz ochrony środowiska w Polsce.
„Domagamy się innego rolnictwa i żywności. Suwerennego, dającego dobrą żywność z poszanowaniem praw człowieka i zwierząt. Domagamy się tego od nowej Wspólnej Polityki Rolnej, która powinna chronić naszą planetę i zakończyć dramatyczną utratę rodzinnych gospodarstw. Chcemy by nasze podatki szły na wspieranie rolników przyczyniających się do ekologicznej transformacji. Do Wspólnej Polityki rolnej powinien zawitać nowy Zielony Ład”.
pełne przemówienie Marii Staniszewskiej – Wir haben es satt! 2020 004
Z każdym zdaniem wiwaty i oklaski stawały się dłuższe i głośniejsze. Równie gorąco przyjęte zostało przemówienie Vandany Shivy, światowej sławy ekofeministki i działaczki na rzecz suwerenności żywnościowej, deklarującej mocnym głosem: „My, w całej naszej różnorodności, jesteśmy ruchem, który celebruje życie. Mówimy NIE agroprzemysłowi, który zabija”.
Rolnicy wspólnie z ekologami i konsumentami
W wieczór poprzedzający marsz, rolnicy z różnych części Niemiec zebrali się w dwóch gospodarstwach położonych niedaleko Berlina. Spotkanie toczyło się w niemal świątecznej atmosferze, przy dobrym jedzeniu, a w rozmowach nieprzerwanie pojawiało się jedno zdanie: „Tak wielki marsz nie byłby możliwy, gdyby ne porozumienie między rolnikami, organizacjami chroniącymi środowisko oraz konsumentami”.
Rolnicy wielokrotnie podkreślali jak ważne dla siły politycznego oddziaływania marszu „Wir haben es satt!” jest zrozumienie, że walka o dobrobyt rolników produkujących żywność wysokiej jakości i troszczących się o środowisko naturalne jest wspólną sprawą nas wszystkich. Głównym organizatorem przejazdu rolników przez Berlin jest Arbeitsgemeinschaft bäuerliche Landwirtschaft, AbL (pol. Stowarzyszenie Drobnych Rolników). ABL jest organizacją działającą na rzecz ochrony obszarów wiejskich oraz zrównoważonego pod względem społecznym i środowiskowym rolnictwa, a także zmian w polityce rolnej. AbL łączy rolników ekologicznych i tradycyjnych prowadzących małe i średnie gospodarstwa.
Mieliśmy możliwość doświadczyć atmosfery wieczornych przygotowań do demonstracji w jednym z tych gospodarstw. Rozmawialiśmy z niemieckimi rolnikami o lęku o utratę ziemi, wadach systemu, który wspiera głównie tych największych, ale też o satysfakcji, że od tylu lat udaje się tego dnia łączyć wszystkich podczas wspólnej demonstracji.
Kontrmanifestacja
Ten głos miał zostać rozdzielony przez kontrdemonstrację w dniu poprzedzającym marsz „Wir haben es satt!”, w którym jedynym żądaniem było kuriozalne domaganie się ograniczenia wymagań pro środowiskowych jako godzących w interesy ekonomiczne rolników. Rolnicy niemieccy szybko dostrzegli w tym próbą wyrachowanej gry polityków mającej rozdzielić środowisko rolnicze i jeszcze bardziej oddalić ich od konsumentów i organizacji społecznych. Ta próba się nie powiodła dzięki wysiłkom przedstawicieli środowisk rolniczych, którzy wspólnie podczas rozmów doszli do wniosku, że potrzeba bronienia rodzinnych gospodarstw przed ekspansją przemysłowych monokultur jest tak wielka, że łączy rolników małych i dużych, ekologicznych i konwencjonalnych, z północy i południa. W trosce o dobrobyt obecnego i przyszłych pokoleń, rolnicy łączą się w walce o rodzinne rolnictwo z ekologami i organizacjami społeczeństwa obywatelskiego.
Europejskie koalicje dla nowej polityki rolnej
W niedzielę (19 stycznia) spotkaliśmy się z koalicjantami z innych państw członkowskich, by razem zaplanować strategię działania na rzecz zmiany Wspólnej Polityki Rolnej w UE. Najwięcej czasu poświęcono omówieniu Krajowych Planów Strategicznych WPR i możliwości udziału w procesie ich powstawania na szczeblu krajowym i europejskim. Poruszana była także kwestia wyboru kampanii mających uświadomić Europejczykom, że wspólną sprawą nas wszystkich jest, by powstała unijna polityka żywnościowa, która zastąpi ekonomicznie, społecznie i ekologicznie wadliwy system rolnictwa europejskiego.
Na koniec – krótka refleksja
Na żadnym transparencie, na żadnym traktorze, ale też podczas żadnej z rozmów z rolnikami nie pojawił się temat prywatnego interesu, np. lepszych cen czy większych dopłat. Dobro planety, przyrody, dzieci i wnuków, zwierząt hodowlanych – to były sprawy, które zarówno rolnicy, jak i konsumenci uważali za najważniejsze.
Tekst Joanna Perzyna, Justyna Zwolińska